wtorek, 23 października 2012

Poza życiem... w miłości

Armena
Nie mogłam pogodzić się zmyślą własnej śmierci. Moje ciało leżało schowane pod wodą. Chciałam by nikt się nie dowiedział, ale mojego braku nie mogłam tak długo ukrywać... Stałam się duchem, nie widzialnym dla zwyczajnych wilków. Wyglądałam niezmiernie dziwnie. Gdy zbliżałam się do drzew czy kamieni, bez problemu mogłam przez nie przejść. Trawa nie dawała mi już przyjemnego uczucia... Wciąż było mi zimno. Czułam jak wiatr przewiewa mnie od środka. Nie mogłam zbliżyć się do naszej doliny. Nie wiem dlaczego. Gdy próbowałam odrzucało mnie gwałtownie. Postanowiłam więc śledzić morderczynię i jej syna. Był uważany za wyrzutka rasy w watasze. Wszyscy kpili z niego i obgadywali go za plecami, a przecież w przyszłości miał stać się samcem Alfa! Ironiczne zachowanie ich wszystkich przyprawiało mnie o mdłości, szczególnie te uśmiechy Hiry. Gdyby nie ona... to przecież żyłabym w spokoju. Soari często wychodził poza tereny watahy. Poleciałam za nim. Latanie... było jedynym plusem śmierci. Zatrzymał się na polanie. Chciałam się do niego zbliżyć, ale drogę za torowała mi Night. Była czarna, prawie przezroczysta i mroczna.
- Nie możesz.- szepnęła równie mrocznym głosem co ona sama. Spojrzałam na wilka w oddali.
- Dlaczego?- zapytałam. Rozczarowała mnie ta wiadomość.
- Moja matka Die, pozostawiła cię przy życiu tylko dlatego że jesteś powodem śmierci jednego z bogów.
- Przy życiu!?- nie mogłam dłużej szeptać. Soari gwałtownie się odkręcił. Boginka rozpłynęła się w powietrzu. Zostałam tylko ja. Nie mógł mnie zobaczyć. Podszedł, ale przecież byłam duchem on nie mógł!...
- Wierra tak? Czy może raczej Armena?- zapytał. Ale jak?! Przecież...
- Widzisz mnie?- zapytałam lekkim, zwiewnym głosem. Skinął głową powoli, jakby wyczuwał podstęp.
- Tak... Jak każdego wilka... Dlaczego tak cię to dziwi?- Spojrzałam na siebie. Byłam duchem cały czas. Jak to się stało że nagle nie odróżniał żywych od umarłych?
- Soari... Niczego sobie nie przypominasz? Niczego nie wiesz?- próbowałam odświeżyć mu pamięć tak by nie mówić w prost. Spojrzał głupawo. Nic nie zrozumiał!
- Ja... ja... twoja matka... zabiła mnie... Soari... ja jestem duchem...
- Nie! To nie prawda!
- Ty masz dar... Widzisz zmarłych.- uronił kilka łez. Przez niego i ja się popłakałam. Nie wytrzymał i pocałował mnie. Niestety nic nie poczułam...
- czuję tylko zwilżone powietrze...- zapłakał. Byłam już niczym...
- Soari... Powiedz swojej matce, że jej córka jest... ona żyje. Powiedz jej to. Niech pomyśli co zrobiła...- zapłakałam. Nie odezwał się. Znów mnie pocałował. Skutek był taki sam.
- Nie! NIe!- krzyczał.
- To nic nie da...
- Zabiję ją!!! O boginko Die! Zabij moją matkę!!!- był bliski rozpaczy. Spojrzałam na niego błagalnie.
- Nie rób tego... Poczuj że jest ci potrzebna... kochaj ją... wilki tak szybko odchodzą..- przypomniał mi się dzień śmierci rodziców. Zebrała się mgła... Podniósł się.
- Pomszczę twoją śmierć! Armena! Kochałem cię... gdy żyłaś.- poczułam nagły ucisk w żołądku. Kochał a ja zwątpiłam!
- Nie! Soari... Die zabierze cię wtedy ze sobą... Nie będziemy mogli być razem po śmierci...- nic nie od powiedział. Pobiegł w zakazaną mi stronę lasu. Nie mogłam go dogonić. Moim oczom ukazała się na powrót Night.
- Nic nie zrobisz Armeno. Zycie to dar. Ten kto ci go dał może go odebrać, ale może to zrobić też ktoś inny...- mówiła patrząc w tę stronę co ja.
- Skąd wiesz jak to jest....? Nigdy nie umarłaś... wątpię tez żebyś kogoś kochała. - boginka spojrzała na mnie złowrogo.
- Jestem ważna dla wilków. Nie mam na to czasu...- odwróciłam się w geście smutku. Zaczęłam powoli odchodzić. Night stała zapatrzona w niebo. Na własne oczy zobaczyłam jak przywołuje księżyc i zapada ciemność. Była to rzecz nie do opisania. Nic to jednak nie zmieniło.
- Poczekaj. Die powiedziała mi że musisz skontaktować się z Stampede. Sprawa pilna... chodzi o boginkę powietrza...- zaniemówiłam. Mam o tym rozmawiać z wrogiem?
- ja jako duch.

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz