niedziela, 22 lutego 2015

Zatrzymam cię

Ango
 Pierwsza lepsza wilczyca, Silverhart, tak po prostu ignorowała moje zdanie i ogólne prawo watahy dawno temu ustalone przez pierwszą parę alfa. Prychnąłem niezadowolony, strzepując z pyska kilka kropel wody. Kątem oka widziałem jej sylwetkę. Była już w drodze do wyjścia z doliny, a na dodatek tak bezczelnie mnie zbyła.
 Wzbiłem się niespodziewanie w powietrze, niespecjalnie rozchlapując naokoło miliony małych kropel wody, które wzniosły się nawet na parę metrów. Odbiłem w kierunku samicy i bez żadnego uprzedzenia przygniotłem ją od tyłu do ziemi. Przytrzymałem.
-Powiedziałem, że bez specjalnej zgody alfy nigdzie się nie ruszysz.- warknąłem mrużąc oczy, którymi wpatrywałem się w nią ze złością.
-A wiesz dokąd zmierzam i przepraszam ,czy ty jesteś alfa?- zapytała z równie gniewnym wzrokiem. Ja jednak nie poluzowałem uścisku łap, jedynie warknąłem ostrzegawczo. Czasem zachowanie tak zadumanych w sobie i próżnych wilków... było nie do zniesienia. Naprawdę, wygnałbym ją za takie nieprzestrzeganie zasad...
-To zarządzenie alfy.- warknąłem nie zbyt głośno, a jednak na tyle mocno, aby mogła się tego przestraszyć. Nie spodziewałem się tej reakcji po tak obojętnym na watahę wilku... a jednak.- Nikt nie złamie go pod moim okiem, słyszysz?- dodałem, odwracając wzrok. Spojrzałem w stronę ujścia z doliny, jedno drzewo, bardzo młode i giętkie, powiewało tam na wietrze.
-Twierdzisz, że rozporządzenie alfy to stanie w miejscu jak słup soli?-zapytała ironicznie, co tylko spotęgowało mój gniew.- Nie wiesz dokąd zmierzam, a już z góry planujesz że łamie zasady...- dodała. Wyraźnie słyszałem gdy mówiła, że idzie na polowanie. Na terenie doliny nie ma zwierzyny łownej, więc to co insynuowała, było jedynie brednią i kłamstwem.
-Obrażasz rozkazy alfy.- stwierdziłem tylko, usiłując się jednak opanować.- Nigdzie nie pójdziesz.- syknąłem też ostro, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że puki nie zmieni zdania, nie puszczę jej.
-Ależ proszę...-spasowała dość obojętnie i najwyraźniej niechętnie.- Będę tu z tobą siedzieć. Nic nie robić. Zejdziesz ze mnie wreszcie?- dodała, a ja lekko jedynie poluzowałem uścisk. Nie byłem ufny, nie wobec takiego pogwałcenia zasad.
-Już masz ze mną na pieńku.- stwierdziłem na koniec, po czym naprawdę wstałem, wyprostowałem skrzydła i złożyłem je znów. Czułem się orzeźwiony i wypoczęty po polowaniu. Mruknąłem do siebie z zadowoleniem, przeciągnąłem się jeszcze i znów zmroziłem jej sylwetkę wzrokiem.
 Ale ona już nie nadużywała ciętego języka. Prychnęła tylko, zapewne wielce niezadowolona z mojego zwycięstwa, po czym ułożyła się nieopodal jeziora. Wyglądała na zrezygnowaną i jednocześnie jakby... zirytowaną. Ja jednak napawałem się tylko swoim triumfem, nie dając jej tego po sobie poznać. Wzbiłem się znów w powietrze, wylądowałem na grubej gałęzi jakiegoś drzewa, całkiem niedaleko by mieć ją na oku, po czym mój łeb wylądował na łapach. To był naprawdę leniwy dzień... i nic nie potrafiłem na to poradzić.

sobota, 17 stycznia 2015

Spotkanie nad jeziorem

Silverhart
Przesiadywałam w grocie wysłuchując starej jak świat opowieści Kirian. Nie powiem , że ta hisotria nie była ciekawa. Nagle w grocie pojawiła się słynna Alfa. Miała jakieś zadanie dla jednego z wilków. Oboje opuścili to magiczne miejsce. Siedziałam tam jeszcze przez jakiś czas. W pewnym momencie zbrzydło mi przebywanie w niewielkij przestrzeni , więc widząc iż opowiadająca jest zbyt przejęta , by zauważyć moją nieobecność, po cichu wyszłam z groty. Postanowiłam pójść nad jezioro. Relaks przy krystalicznie czystej wodzie wyjdzie mi na dobre. Leżałam nie przejmując się resztą świata , gdy nagle zobaczyłam wilka lecącego w moją stronę. Był to nie kto inny jak Ango-dowódca łowców. Spojrzałam nie niego kątem oka , po czym spytałam:
- Co cię tu sprowadza?
Ango wylądował z gracją przy strumieniu, napił się wody a potem rozproszony spojrzał na mnie zimno .
-Wracam na teren watahy mojego ojca i mojej matki z łowów. Zachowałbym dla siebie pytania typu "co cię tu sprowadza."- powiedział i odwrócił ode mnie wzrok.
-Eh...No tak, dumny , chłodny Ango. Dałbyś czasem z tym spokój ... Bez nerwów , tak tylko pytałam.
Warknął i podniósł łeb do góry, patrząc na na mnie z wysoka, pełnym grozy spojrzeniem.
-Gdybym był alfą, już by cię rozszarpywały sępy.
Miał mnie przestraszyć? Gdyby znał choś trochę moją przeszłość, wiedziałby ,że nie tak łatwo mnie przerazić. Odpowiedziałam mu:
-Całe szczęście tak nie jest.
Wszedł powoli co wody, rozpostarł skrzydła i w milczeniu zaczął się ochładzać. 
Ocho..."Samiec Alfa" już ma focha...
Przewróciłam oczami-No już nie obrażaj się. Przepraszam.-Powiedziałam niechętnie.
-Mnie?- prychnął i znów napił sie wody.
Czasami jak tak słucham jego dumnych wypowiedzi zastanawiam się czy zamiast wilkiem nie powinien zostać pawiem na przykład, albo takim kotem... Ech...Nie ważne...Wziełam głeboki wdech i wydech:
-Ciężko się z tobą dogadać...
-Nikt ci nie każe ani cię nie prosi żebyś się ze mną dogadywała.- powiedział już spokojniej, wciąż na mnie nie patrząc.
Trzymajcie mnie bo zaraz oszaleję z tym wilkiem..Kolejna wymijająca odpowiedź i nawet "nie raczy" spojrzeć w moją stronę. Chorobny łowca... Nie miałam ochoty się z nim drażnić , więc tylko odparłam:
-Już już. Łapię ... Dam ci spokój. ..-położyłam się do góry brzuchem.
Basior wciąż łapczywie pił wodę nie zwracając na mnie uwagi.Cóż ... Nie spodziewałam się innej reakcji. Stwierdziłam, iż obecnie nie mam szans na relaks , więc postanowiłam chociaż zrobić coś użytecznego. Ponieważ moja praca jest , jaka jest postanowiłam się nie zwierzać pierwszemu lepszemu wilkowi, zwłaszcza , kiedy to taki Ango...Podniosłam się otrzepalam :
 -Idę na polowanie.
-Z tego co wiem łowcą nie jesteś, a więc nie wolno ci opuścić doliny, udając się na polowanie.- podniósł łeb do góry, wciąż nie patrząc na mnie, tylko przed siebie.
 Kolejne jego wielkie mądrości... Poszłam przed siebie i tylko rzuciłam:
-Za to jestem szpiegiem i mam pewną sprawę do załatwienia...



Uwaga Wilk Leci!

Kano
Szedłem przez las. Szukałem Niebieskiego Drzewa. Hmmm...mam znaleźć jedno drzewo w lesie...To jak szukanie igły w stogu siana...no ale skoro alfa kazała to trzeba zrobić...Dla mnie bezsensu są te prawa że jeden jest przywódcą. Każdy powinien być na równi z każdym. No ale co mi do tego? Jestem tylko basiorem jak to alfa powiedziała...Dobra mniejsza muszę szukać drzewa. Jak je mogę znaleźć? Podobno woła czasami wilki po imieniu i migocze...Rozglądałem się w około. Nagle usłyszałem czyjś głos...
-Kano...
-Ja?-spytałem. Hmm czy to drzewo. Zacząłem iść w stronę usłyszanego głosu.
Szedłem wolno. Nie chciało mi się śpieszyć. Idąc widziałem piękne drzewa z zielonymi liśćmi. Ciepły letni wiaterek ruszał drzewami. Las był piękny. Spojrzałem do przodu i zobaczyłem piękne drzewo. Wielkie piękne migoczące na niebiesko drzewo. Takie cuda w tym lesie są. Podszedłem do niego...i nagle poczułem jak ktoś na mnie spada.
-A ty coś za jeden?!-usłyszałam z nad siebie głos młodej wilczycy.
-Kano...-powiedziałem-em mogłabyś ze mnie zejść?
-Może...Kano...-parsknęła i wstała-Dzięki Kanapko miałam bardzo miękkie lądowanie!-uśmiechnęła się i doskoczyła do drzewa.
Powoli wstałem...Hmm czy to o niej mówiła alfa?
-Em ty jesteś...Ce...eee...Cel...siostrą tej alfy?-spytałem siadając koło innego drzewa blisko Drzewa snów.
-Celleniss-powiedziała jakby chłodno, a potem się uśmiechnęła-Młodsza siostra alfy Akry Selhari! Zgadza się-podskoczyła.
-Aha...hmmm chyba ciebie muszę pilnować-powiedziałem kładąc się-więc co chcesz robić?
-Pilnować? Ojejku! Jak to pilnować? Jesteś pewien, że nie kazała ci się ze mną zaprzyjaźnić?- szczebiotała podskakując.
-Hmm...poczekaj-zacząłem myśleć. No głupi by było jakbym jej powiedział że będę ją tylko pilnować...co ona mówiła? "Zajmij jej czas..."-a nie pomyliłem się mam cię poznać i zająć czas przez kilka dni-powiedziałem z udawanym niewidocznym uśmiechem.
Zamachała ogonem, którego kolor potrafił przyprawić o ból głowy i przyskoczyła do mnie.
-Myślę, że mogłabym rozwiązać twój problem.
-Problem?-podniosłem łeb ze zdziwienia i spojrzałem na nią.
-Dorosłość jest do bani nie?-zamachała ogonem po czym łapami przednimi oparła się o pień drzewa snów.-Zanudziła cię, więc może zamieńmy się miejscami. Ty będziesz za mnie dokuczał Akrze i bawił się w dolinie, a ja zabiorę twoją moc ognia i przyniosę chlubę mojej mamie. Co ty na to?
-Em...co?-zdziwiłem się-za dużo słów...nie oddam mojej mocy-powiedziałem kładąc łeb na ziemi-wymyśl coś innego...
-To naucz mnie nią władać! O wiele nie proszę!-wskoczyła na drzewo i zniknęła w liściach.
-Chcesz się uczyć magii ognia?-spytałem. Nie lubię jej używać...czasami trzeba ale to tylko czasami-ogień to niszczycielski żywioł.
-A w wodzie zawsze możesz się utopić. Wiatr zmiecie ci schronienie, a ziemia rozstąpi i zginiesz-słychać było z nade mnie.
-Ech..pomyślę-powiedziałem-ale nic nie obiecuję...
-Świetnie. A teraz uważaj! Lecę!-nie zdążyłem uciec. Wilczyca z mnóstwem liści zleciała na mnie ponownie, przygniatając mnie do ziemi.
-Uważaj bo ci się coś kiedyś stanie-powiedziałem. Bolały mnie plecy.

piątek, 16 stycznia 2015

Niepozorny dzień opieki

Akri
 To był niepozornie zapowiadający się dzień. Słońce świeciło wysoko na niebie, a przez gałęzie drzew w lesie doliny przedzierały się promienie, ogrzewając część mojego pyska. Wciąż miałam mokre futro po porannej kąpieli w rzece, a teraz ucinałam sobie krótką drzemkę napawając się odgłosami spokojnej natury w dolinie Saturna. Cisza i opanowanie... to były najbardziej irytujące rzeczy jakie mogły spotkać mnie jako alfę. od kiedy dorosła ja stała się głową watahy, spotykały mnie same zawody i śmierć z nudów na każdym kroku. Gdybym ciągle nie wymyślała sobie zajęć zapewne już dawno przewracałabym się w jakimś dole, a władzę objąłby Ango. Tylko, że mój brat z jednego miotu, faworyt tatuśka wcale nie nadawał się na to stanowisko.
 Dźwignęłam się na łapach i usiadłam pod pniem jakiegoś wysokiego drzewa, oparłam łeb o korę i ziewnęłam przeciągle. Mój nos marszczył się lekko, a po chwili usłyszałam ciche dźwięki dobiegające z oddali. Poruszyłam prędko uszami, lokalizując dźwięk. Prędko odkryłam, że nie był to ani Ango, bo w końcu leciałby do mnie nie biegł, co on się będzie męczył, ani nie był to też Baskan, młodszy braciszek a zarazem samiec beta. Poza nimi dwoma, w watasze została Kirian, leciwa ciotka oraz dwie samice, w tym moja siostra i samiec. Wątpiłam szczerze żeby był to ktoś inny, niż właśnie mała, rozbrykana Celleniss, zwana po prostu Celle.
 Nasłuchując tak wiedziałam już, że biegnie przed siebie, nie zważając na to jaki to ma cel, nie patrzy pod łapy i.... nagły, głośny chlupot upewnił mnie że wpadła do rzeki. Otrzepała się, ale nie wychodziła. Wtedy leniwie wstałam z ziemi i ruszyłam w kierunku hałasu, wciąż lekko zmęczona leniwym dniem.
 Tak jak myślałam. Moja młodsza siostrzyczka, czarna wilczyca z niebieskimi, świecącymi włosami i ogonem, siedziała zupełnie przemoczona w płytkiej części strumienia Armeny i zanurzywszy pysk, piła łapczywie czystą na pozór wodę. Uniosłam lekko jedną brew i przystanęłam nieopodal, w bezpiecznej odległości.
-Co ty wyprawiasz?- zapytałam, mając na myśli szalone ganianie za nie wiadomo czym, które kończy się kąpielą w rzeczce. Celle podniosła łeb do góry i ochlapując wszystko dookoła uśmiechnęła się do mnie.
-Ale jazda, musisz spróbować tak ze mną!- zawołała zadowolona z siebie i położyła się, aby zmoczyć futro zupełnie. Czasem naprawdę nie rozumiałam jej zachowania.
-Nie... ja ci muszę znaleźć godne ciebie towarzystwo.- jęknęłam nieco zażenowana. Na całe szczęście to nie ją mianowano betą czy co gorsza alfą i miałam nadzieję, że nigdy nie będę musiała jej mianować.
-A-ach!- krzyknęła nagle zrywając się do góry. Niemalże pisnęłam przestraszona, gdy chmura wody leciała w moim kierunku i... zupełnie mnie zamoczyła. Warknęłam cicho... ale ponieważ tak czy siak to moja siostra, powstrzymałam się.
-Co ci znowu odbija?- zapytałam w gniewie. Mała wilczyca natomiast otrzepała się radośnie i podbiegła do mnie.
-Śniłam pod tym niebieskaśnym drzewem i...!- zaczęła podekscytowana, przekręcając wyraz "niebieskim". Westchnęłam ciężko.- I wyśniłam, że dzisiaj zdarzy się coś odlotowego! Ale spojrzałam w niebo i teraz już tego nie pamiętam...- jęknęła po czym zerknęła na glebę pod sobą i... upadła na nią, wtulając się w mokrą trawę.
-Oj Celle... czasem zajęłabyś się praktykowaniem magii, a nie... czy tobie ciągle w głowie będą tylko zabawy? Dorośnij.- powiedziałam chłodno po czym odsunęłam się. Wodę z całej trawy, swojego futra i jej futra zużyłam do wykonania mojego demonstracyjnego zaklęcia. Jako jedyna wilczyca w watasze praktykowałam magię wody, byłam najgodniejszą następczynią alfy Armeny i nie zamierzałam przestać uczyć się tego, co potrafiła ona. Krople wody zaczęły fruwać naokoło mnie tworząc parę ślicznych, migoczących w słońcu skrzydeł. Były wielkie i... zdolne unieść mnie w powietrze. Sam jednak ich widok przyprawił Celle w zachwyt.- Jestem pewna, droga siostro, że odziedziczyłaś po matce choć trochę tej mocy. Gdybyś chciała dałabyś radę odkryć swoją magię... ciągła zabawa cię do tego nie doprowadzi.- powiedziałam znów chłodno. Moje skrzydła oderwały się ode mnie i z chlupotem znów trafiły do strumienia. Posłużyły mi tylko do tego, abym mogła skupić na sobie uwagę figlarnej wilczycy.
 Szczerze powiedziawszy nie miałam już ochoty mieszać się w zabawę ze snami mojej siostry. Do głowy wpadł mi zupełnie inny pomysł, który musiałam prędko zrealizować, aby poczuć się spełniona. Przemierzyłam cały las doliny. Przeszłam wzdłuż strumienia Armeny i obeszłam drzewo snów dookoła, ale nigdzie nie mogłam znaleźć żywej duszy. Czyżby wszyscy poleźli do Kirian?
 Dawno temu, gdy moja matka była alfą tej watahy jej główną siedzibą była niebieska grota za tunelem w strumieniu. Grota w której działy się dziwne rzeczy. Było to jedno z magicznych miejsc o których nie wiele wiemy i każdy je kochał, wiele oddałby by móc tam wrócić. Czasem pełniło rolę schronienia przed smokami, które swojego czasu nawiedzały dolinę... ale teraz ślad po nich zaginął. Ja natomiast w grocie tej czułam się jak w klatce i z niechęcią podchodziłam do przebywania w niej... Ale skoro mus.. to mus...
 Przy najgłębszej części strumienia zanurzyłam się po szyję, nabrałam powietrza i zanurkowałam, po ciemku szukając błękitnego przebłysku tunelu. Kiedyś moc mojej matki była w stanie utworzyć tunel przez który zwykłe wilki z łatwością przedostawały się do groty. Po jej zniknięciu zaklęcie przestało działać, a ja nie jestem w stanie go odtworzyć, bo niby jak? Armena miała trzy ogony, a w każdym z nich z osobna więcej magii niż w moim jednym...
 Wynurzyłam się po drugiej stronie tunelu, łapczywie nabierając najświeższego powietrza w dolinie. Zgromadzone tam wilki od razu mnie spostrzegły, a piękno groty uderzyło we mnie, niczym blask tarczy słońca. Otrzepałam się. Kirian, ośmioletnia wilczyca znająca całą, pełną historię doliny siedziała na środku otoczona przez Baskana, Silverhart i Kano. Skupiona, nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w coś przed sobą, opowiadając zebranym jakąś historię. Nie chciałam przeszkadzać... ale potrzebowałam jednego z wilków  aby zrealizować mój plan. Cicho zbliżyłam się i usiadłam pomiędzy moim bratem, a czarnym wilkiem, siedzącym nieco na uboczu jakby.
-Gdzie jest Ango?- szepnęłam do Baskana. Wilk spojrzał na mnie kątem oka, lekko uśmiechnął się.
-Zdaje się, że wyleciał coś upolować dla Kirian. A co? Szukasz go?- uśmiechnął się znów, tym razem bardziej żartobliwie. Zaprzeczyłam ruchem głowy, nie chcąc więcej się tego dnia denerwować.
-Tak pytam... tylko jego położenia nie znałam.- powiedziałam, przypominając sobie pochłoniętą zabawą Celleniss. Nie chciałam już więcej rozpraszać Baskana. Był tak pochłonięty opowieścią, jakby sam w niej uczestniczył. Przelotnie dowiedziałam się o którą chodzi. Dzień w którym przyleciał do Armeny pierwszy smok... tak... znałam tę historię na pamięć, ojciec uwielbiał nam ją opowiadać.
 Potem zerknęłam na Kano. Wydawał się być idealny do zadania, jakie miałam. Przysunęłam się do niego.
-Jak bardzo ważne jest dla ciebie słuchanie tej historyjki?- zapytałam szeptem, ażeby nie przeszkadzać Kirian. Ale ta nawet nie zwróciła na mnie uwagi, gdy z głośnym, łakomym wciągnięciem powietrza wynurzyłam się z wody.
-No wcale nie jest ważne...-przyznał cicho, jakby nie chcąc urazić wróżbitki. Ja tam jednak dobrze wiedziałam, że nawet jakby krzyknął, ona umysłem będąca kilka lat temu, nie usłyszałaby go.
-Skoro tak... dlaczego tutaj siedzisz zamiast wyjść na słońce?- zapytałam chłodno, nie mogąc zrozumieć jak ktoś może woleć siedzenie w tej niebieskiej klatce niż drzemkę pod drzewem przy strumieniu.
-Mi i tak obojętnie gdzie siedzę.- powiedział kładąc głowę na swoje łapy. Warknęłam cicho czując się zirytowana. Podniosłam się i w ciszy wycofałam do tyłu.
-Wstawaj i masz natychmiast iść za mną.- warknęłam władczo po czym nie czekając, wskoczyłam do wody. Nabrałam powietrza, zanurkowałam i przez podwodny tunel wydostałam się po drugiej stronie, a gdy tylko wyściubiłam pysk z wody, poczułam ciepło słoneczne. Ach... tego właśnie brakowało w podwodnej norze.
 Kano wynurzył się obok mnie, złapał powietrze po czym szybko, zupełnie jak momentami Celle, wyskoczył z wody na suchy brzeg. Otrzepał się, a drobinki wody pouciekały na trawę, a te szczęśliwsze z powrotem do strumienia. Ja powoli wypłynęłam na brzeg. Woda zaczęła ze mnie powoli ociekać, a ja nie pomagałam jej w tym. Znów wyrwało mi się ziewnięcie.
-Jako alfa twojej watahy mam dla ciebie zadanie, które musisz wykonać.- powiedziałam w końcu wyraźnie górując nad zwykłym basiorem. Nie znałam go za dobrze, ale mimo wszystko do tych którzy wciąż byli w Saturn wolf, czułam coś na pozór sentymentu, dlatego go jeszcze nie pogryzłam.
-Tak?- zapytał niemrawo, kładąc się pod drzewem. Irytacja moja miała się nieco ulotnić na powietrzu, pod słońcem, ale wcale nie czułam się lepiej. Wolałam teraz jedynie pozbyć się wilka sprzed oczu.
-Masz iść do lasu i znaleźć drzewo snów. Raczej łatwo pójdzie. Takie duże, migoczące... czasem woła wilki po imieniu... Takie... "niebieskaśne".- wyjaśniłam siadając nieopodal, na ogrzanej letnim słońcem trawie. Spojrzałam na Kano.
-A po co?- zapytał znów, lekko jakby zaciekawiony.
-Czy rozkaz alfy nie powinien być dla ciebie ostateczny?- warknęłam na niego. Powinien się teraz kulić ze wstydu, stał przede mną... leżał! Jak mógł tak po prostu olewać wysokość alfy?- Masz tam znaleźć moją dziecinną siostrę i zająć jej czas przez najbliższe parę dni. Jest wnerwiająca... strasznie głośna i głupia, ale to moja siostra, więc chcę dla niej jak najlepiej.- powiedziałam w końcu, aż mój głos się uspokoił i mogłam znów usiąść na trawie, zamiatając ją ogonem.
 Bez słowa podniósł się spod drzewa i skierował w stronę lasu. Wodziłam za nim wzrokiem. W pewnym momencie zatrzymał się i odwrócił jeszcze na chwilę, by zadać pytanie.
-Dobrze... A ile dni?- wydobyło się z jego pyska. Ja też podniosłam się z ziemi. Uśmiechnęłam się, przypominając siostrę.
-Aż jej się nie znudzisz... Cóż... Powodzenia.- powiedziałam, po czym sama ruszyłam w swoją tajemniczą stronę, by znów oddać się... drzemce.

Po latach

Witam! Oto wataha Saturn Wolf założona wieki temu. Nie żyła do dzisiejszego dnia, gdyż trochę ją zaniedbałam znudzona. Jednak teraz wiem co poszło nie tak, mimo że tego tutaj nie ujawnię mogę obiecać, że postaram się uniknąć tego błędu.
Tymczasem zapraszam do na nowo otwartej watahy, która niech pachnie świeżością. Puki co, namawiam do dołączenia tutaj i zapoznania się ze wszystkim. Fajnie byłoby, gdyby jakaś większa grupka osób mogła bawić się w to razem ze mną, szczególnie że nie zmuszam do niczego, tylko chcę ofiarować wam i sobie rozrywkę.
Fabuła jaką stworzyłam dawno temu... cóż wciąż mam do niej sentyment. Pociągnęłam jednak wydarzenia do przodu i moja dawna alfa Armena oraz jej partner Saori zniknęli bez śladu, a cześć ich potomstwa, czwórka młodych wilków wraz ze swoją ciotką Kirian, starając się uratować upadłą watahę. Mam jednak ciekawy, moim zdaniem, pomysł, że w opowieściach tajemniczej, ośmioletniej wilczycy, siostry dawnej alfy przedstawię wydarzenia z dawnych lat, o których dotąd nie było mowy.
Dodatkowo! Chciałabym zawiadomić, że nic nie obiecuję, ale postaram się w jakiś sposób, jaki jeszcze pomyślę, urozmaicić zabawę. Mam też nadzieję, że ktoś zechce mi pomóc tworzyć wraz ze mną historię tych czarno-niebieskich wilków i ich przyjaciół.
Więc jeśli chcesz się pobawić zajrzyj do zakładek, namyśl się jeśli tego potrzebujesz i dołącz! Czekam na ciebie.

Alfa Akra Selhari

sobota, 20 lipca 2013

Od Lenity

Gdy tylko ujrzałam tą bestię to aż zrobiło mi się słabo. Jednak po krótkiej chwili otrząsnęłam się i nie wiedziałam co robić. Cała wataha zwróciła się w stronę Armeny.
-Powiedz, co mamy robić!?-Zapytałam za wszystkich. W tym samym czasie błękitny smok podpalał suche trawy, zamykając nas w ognistym okręgu. Ja szybko zgasiłam ogień, przez co nasłałam na siebie gniew potwora. Ten odwrócił się i zaczął lecieć w moją stronę, ja zaczęłam uciekać. Goniący postanowił, że z radością przerobi mnie na kupkę popiołu... jednak ja kierując się instynktem omijałam ogień. Gdy już myślałam, że mi się udało. To był koniec, błękitny smok schwytał mnie w szpony. Ja przez szok straciłam przytomność, mogłabym oddać łapę, że wyglądało to tak jakby mnie zabił. Prawdopodobnie w tej chwili oddalamy się od watahy.

środa, 6 lutego 2013

Krótka rozmowa

Armena
 Pewnego ranka obudziłam sie w jaskini. Miałam sen... tak. To chyba wataha Gold Sun, tak śniła mi się. Od bardzo dawna nie otrzymywałam żadnych informacji z watahy. Ani od Kirian, ani od Lenity, ani od Rocki, Kamerii czy kogokolwiek. Zaczęłam się poważnie zastanawiać co się stało ze wszystkimi. Koniec końców zdecydowałam udać się do podwodnej jaskini. Znalazłam tam Lenite. Była jakby lekko przygnębiona. Podeszłam do niej i zapytałam:
- Coś się stało?- dopiero teraz mnie zauważyła i gwałtownie do mnie odkręciła.
- Nic... tylko jeśli zdarzy się taki czas w którym...- ucięła i oparła głowę o drzewo. Kilka połyskujących liści opadło na ziemię.
- W którym?- zachęciłam ją do mówienia lekkim uśmiechem. Zawahała się, ale kontynuowała.
- W którym wataha Saturn Wolf rozpadnie się? Jeśli nie podołamy tej wojnie z Gold Sun.- po policzku popłynęła jej łza.- Wiesz... to wojna za twoje dawne winy. Tak?- spojrzała na mnie wyczekująco. Nie miałam pojęcia co jej od powiedzieć. Że tak. Owszem narażam na śmierć moją rodzinę, za to że kiedyś raczyłam sprzeciwić się alfie tamtej watahy? Usiadłam zatapiając dwa ogony w chłodnawej wodzie. trzeci z nich zatoczył się w powietrzu i otarł mi czoło.
- Nie do końca.- oznajmiłam i wyprostowałam.- Chcę żebyście mi pomogli. Bo oto..- w tym momencie do jaskini wpadła Kirian.
- O! Armena! Cieszę się że cię widzę!- zawołała i podbiegła bliżej.
- Coś się stało?- zapytałam lekko zdenerwowana tym że przerwała mi wypowiedź.
- Mistrz! Powiedział że widzi jakiegoś obcego smoka!- podniosłam się niezwłocznie na te słowa. Lenita zrobiła to samo. Na zewnątrz stali już wszyscy.
- Alfo! To mój wróg z Marsa!- usłyszałam na powitanie. Wielki, niebieskawy smok zataczał koła nad naszą doliną.
CDN