czwartek, 25 października 2012

Bez alfy

Kirian
   Przez kilka ostatnich dni mojej siostry nie było w dolinie. Czułam się niezwykle odpowiedzialna za watahę. Wilczycom chyba się to nie podobało. Sama przed sobą przyznałam się że trochę zaczęłam się rządzić. Armena była alfą. Dlaczego nie mogła mianować mnie betą? Słonecznego dnia postanowiłam wyjść z jaskini i poszperać w liściach. W tak mroźną jesień naprawdę nie było nic innego do roboty. Przy najmniej nie w dolinie. Nagle po drodze natknęłam się na mojego nauczyciela.
- Kirian? Gdzie idziesz?- poczułam ciepły powiew powietrza na karku.
- Mistrzu ja... chciałam zrobić sobie wolne..- wyjąkałam. Nie była to najwspanialsza odpowiedź. Przez ostatnie kilka dni zdążyłam naprawdę niewiele się nauczyć. Ewellu spochmurniał.
- Znowu? Nie idzie to na twoją korzyść.- powiedział pod nosem.
- Wiem, ale... Prawie opanowałam już moją moc.- jęknęłam.
- Prawie robi tutaj wielką różnicę. Mam zamiar zacząć uczyć ognia kilka innych wilczyc. Nie mogę nagle zmieniać swoich planów przez ciebie. Kirian zachowujesz się bardzo nieodpowiedzialnie.- wzbudził we mnie poczucie winy.
- Przepraszam mistrzu.- powiedziałam cicho i poszłam za nim na polanę. Zajęcia zajęły mi dużo wolnego czasu. Zanim się obejrzałam było już ciemno. Smok tylko odezwał sie słowami na temat końca, a już pognałam w stronę wyjścia z doliny. Nie interesowało go to już. Był zmęczony. Zaczęłam martwić się o siostrę. Co mogło jej się stać. Wybiegłam na obcy teren. Wskoczyłam do jeziora. Woda była dziwnie ciepła. Zatrzymałam się.
- Ach....- rozłożyłam łapy.- jak cudownie.- Nagle jednak mój wisiorek dosłownie zwariował. Zaczął bez ostrzeżenia ciągnąć mnie w dół jeziora. Brakło mi tchu. Na dnie leżał jakiś niebieski wilk. Oczom nie wierzyłam!
- Arr..gh.. bul... me...bull... na....- wydyszałam ostatkami powietrza. Podpłynęłam do niej. Najdroższa siostrzyczka była nieprzytomna. Bałam sie że umarła. Wyciągnęłam jej ciało na brzeg.
- Niee!!!!!!!!!!!- Popłakałam się. Krzyczałam wniebogłosy.- Tak się nie mogło stać!! To nie możliwe!! Czy gdyby nie ta dzisiejsza lekcja żyła byś!? Prosze!! Nie rób nam tego!!! Die przeklęta!! Piasse!! Dajcie jej życie!- płakałam do białego rana, a nasze naszyjniki były złączone i lśniły krwistym blaskiem. Padłam obok niej z wyczerpania. Nie wiem co się wtedy zdarzyło, ale obudziłam się popołudniu. Przed oczami zobaczyłam błękitną karteczkę. Podniosłam ją i przeczytałam:
,, Kirian. Nie obawiaj się śmierci bo dobada nas wszystkich. To nie jest koniec życia Armeny. Ona jest w lesie jako duch. Nie mogła ci nic powiedzieć. Zabroniłam jej wkraczać do doliny. Ma ważne zadanie do wykonania. Pozwól jej je wypełnić.
Piasse."
Zapłakałam i wróciłam do watahy. Może boginka dusz ma rację?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz