poniedziałek, 29 października 2012

Na " wilkimpie"

Armena
 Stałam wpatrzona w oddaloną o kilka metrów matkę z córką. Nie byłabym do niedawna pewna... ale pasowało to do Stampede. Dowiedziałam się tego czego chciałam... Tak. Moja matka w obronie własnej pod wpływem poważnej choroby zabiła Szite, nad którą zlitowała się sama Piasse. Ustanowiła prawie świętą potomkinię niegdyś wspaniałomyślnej alfy watahy Gold Sun, na władczynię wilków powietrza, na ich opiekunkę. Olśniło mnie że może mnie połączyć z boginką dusz. Mogła mi pomóc skontaktować się z matką. Podeszłam do nich nieśmiało.
- Stampede... Szito... Przepraszam za moją matkę... Była... To nie moja wina. Nie chcę być wrogiem.- odważyłam się podjąć pierwszy krok. Spojrzały na mnie.
- Armeno. Umarłaś z woli Liaris, za pośrednictwem Piasse. Właśnie po to by przestać być oślepiona.- mówiła boginka wiatru prześwietlającym głosem. Zadrżałam.- Byłaś ślepa. Zycie nie jest wspaniałe i doskonałe. Zapamiętaj. Zginęłaś po tym jak Stampede cię zraniła. Hiress podjęła taką decyzje. Ożyjesz jeśli zdobędziesz więź z kimś z watahy mojej matki...- po słowach tych podniosła się i patrzy wszy smutnymi oczami na alfę odleciała do słupu światła. Porwało mnie za nią. Zobaczyłam Kirian. Leżała obok mojego ciała, a obok stała Piasse. Myślałam juz że mi ją zabierze. Ona tylko ją obudziła. Obie zaprowadziły mnie przed oblicze NAJWYŻSZEJ Boginki Liaris. Mojej opiekunki! Kilku ogonowej wilczycy.
- Armena...- uśmiechnęła się na mój widok. Dookoła zgromadzili się opiekunowie. Podeszła do nas Mylysty, boginka miłości. Odchrząknęła.
- A tak! Kochanie...- powiedziała boginka Księżyca.- Miłośc wisi w powietrzu. Pokój musi kiedyś zapanować na świecie. Wiem że to trudne, ale... ty musisz mu pomóc.
- Nie!- za protestowałam. Obie boginki gwałtownie odkręciły się w moją stronę.- Przepraszam. Tak nie może być. Zabraniacie mi żyć ze względu na... Na co właściwie?- Spojrzały po sobie. Schowałam zapłakaną, przeźroczysta twarz za ogonami.
- Po to byś naprawiła świat! To ogromny zaszczyt!- krzyknęła Night wychylając się z tłumu. Liaris spojrzała gdzieś w dal. Zerknęłam na nią.
- Spokój wszyscy.- powiedziała.- Ona ma rację. Zabrałyśmy jej prywatne życie...- jęknęłam. Nie o to mi chodziło. Niestety nie zdążyłam już nic powiedzieć... Powoli zaczęłam znikać. Budziłam się.
 Nie spodziewanie poczułam uszczypnięcie. Jakaś mała ryba pomyliła moje całe w mule i piachu ucho. Podniosłam się. O dziwo nic mnie już nie bolało. To zasługa boginek. Wypłynęłam na powierzchnię. Cieszyłam się blaskiem lazuru wody. Czarowałam unosząc najwspanialsze krople. Łączyłam doskonałe z doskonałym tworząc jeszcze doskonalsze! Było wspaniale do czasu gdy przypomniałam sobie o watasze Saturn Wolf. Co z Kirian, Lenitą, Kamerią, Rocki... Może ktoś doszedł... Czy Ewellu ich uczy? Nareszcie mogłam do nich wrócić!!
HURA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz